Moje koty urodziły się dzikie. Przyszły pod nasze drzwi, kiedy były bardzo chore. Teraz mieszkają w domu, ale zawsze kiedy chcą, wychodzą na dwór. Każdy z nich miał w życiu taki czas, że ze względów zdrowotnych musiał pozostawać w zamknięciu. I było to dla nich prawdziwą udręką. Nie plastikowy kołnierz, nie kubraczek, tylko zamknięte drzwi. Siedziały wtedy biedaki na parapecie i płakały.
Na zdjęciu widzicie Hopusia, który wrócił po nocy spędzonej gdzieś... Jak widać, musiało się dużo dziać. Jest brudny, mokry i zmęczony. Teraz się wyśpi, umyje, zje podwójną porcję i znowu pobiegnie do kolegów.
|
Dobrze jest mieć zimą swój własny, ciepły kaloryfer. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz